Wczoraj złapalismy stopa pod samą Norwegię. Jednak zanim to nastapiło czekalismy 6 godzin. Podwiózł nas Szwed, który juz miał w aucie dwóch autostopowiczów z Czech. Boroń nie zwrócił uwagi na numery rejestracyjne auta, a że Czech wyszedł nam pomóc z plecakami, wykombinował, że kierowca tez Czech. Więc jak tylko wsiadł wystartoiwał z tekstem powitalnym " No w końcu jacys normali ludzie- Czesi sie zatrzymali, bo te Szwedy to takie Hu...! " Na Szczęście powiedział to po Polsku i tylko Czesi sie troche obruszyli, a kierowca Szwed dzieki Bogu nie zrozumiał.
Wysiedlismy na jakims parkingu i dalej w stronę Norwegii chcielismy jechać. A na parkingu stało duzo polskich tirów. Dwóch panów zgodziło się nas zabrać do Oslo. Po drodze spaliśmy na parkingu kilkadziesiąt km od stolicy Norwegii. Było tez troche litewskich rejestracji. Rozbilismy namiot za tirami i siedzielismy z naszymi kierowcami rozmawiając o pogodzie, podróży naszej, podróżach ich, żonach, dzieciakach. W pewnym momencie podszedł do nas jakis inny kierowca i mówi:
- Ale miałem hu... dzień. Napić się muszę. Sprzedajcie jakąś flaszkę. Tylko wiecie chłopaki, po jakiejs rozsądnej cenie - jak Polak - Polakowi, bo inaczej pójdę do Litwina. No i nasi kierowcy mu sprzedali połówkę za 100 zł. On podał im rekę i się bardzo ucieszył, że rodacy z niego nie zdarli. a my z przerażeniem stwierdzilismy, że w Norwegii za tanio pewnie nie będzie ;(
A dzisiaj cały dzień zwiedzalismy Oslo. Przez przypadek (brak drobnych na przechowalnie bagażu), natchnieni nieco przez naszych kierowców, odkrylismy szybki sposób zarobku. Sprzedaliśmy cały karton fajek na sztuki.
Oslo ładne i duże :)
Teraz siedzimy pod Ikeą i czekamy aż nam sie kasza ugotuje...