Po północy dojechalismy do Lwowa. Poszlismy na nocny spacer po mieście. Lwów to jedno z nielicznych miast, które lubię. A nocą wygląda jeszcze bardziej magicznie. Pod operą na prospekcie Swobody o 4 nad ranem pojawiła się trzyosobowa pijana brygada sprzątająca w pomarańczowych mundurkach. A na wschód słońca poszlismy na Wysoki Zamok.
Po południu odebrałam Kaśkę, Monike i Jurka z dworca stryjskiego. Co za palant wymyslił, żeby tak daleko od centrum dworzec autobusowy budować !
Pożegnałam sie z Ewcią, Adasiem, Tomkiem i Pawłem. Zabrali mi troszke rzeczy cobym nie musiała w Karpatach nosic za duzo.
A teraz jedziemy juz pociagiem do Iwano-Frankowska a póżniej w Karpaty. Strasznie się cieszę. Tyle sie naczytałam o tamtych górkach i nagle udało się sklecić chętna ekipę. Traska juz od lutego gotowa była na przejście przewodników sudeckich, ktore sie nie odbyło w karpatach ukraińskich bo to nie sudety :) ALe my jedziemy i bedzie fajnie!!!