Nie potrafie opisać jak inaczej sie żyje na malutkiej wysepce, gdzie z okna widac wschód słońca ponad Klifami Moheru, jest jeden sklep i można iść do pracy brzegiem oceanu.
Ludzi jest tyle, co w jednym sredniej wielkosci wrocławskim sklepie a jak zgubi się portfel na drugim końcu wyspy, to Ci go do domku przynoszą.
No ale znowu z jakiegos powodu, którego nie kumam do konca, ale czuje ze tak trzeba, wracam do świata, którego nie kumam wogole. Odpływam malutkim promem, żeby zaraz znaleźć sie na wielkim lotnisku i wsiąść do samolotu, który zabierze mnie do monstrualnego Wrocławia. Ble